(18.05.1923 – 21.04.2004)
Wspomnienie o Felicjanie Gołebiewskim, absolwencie Wydziału Ogrodniczego SGGW, napisane przez Józefa Rzewuskiego w dniu 4 kwietnia 2007 roku.
Wspomnienia ze współpracy z Felicjanem Gołębiewskim z Pęchowa,
napisane przez Józefa Rzewuskiego w dniu 4 kwietnia 2007 r. w Warszawie
Felicjana Gołębiewskiego poznałem i rozpocząłem z nim współprace w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy, po powrocie moim do Warszawy i po nawiązaniu kontaktów ze Stowarzyszeniem Wychowanków SGGW, gdzie Felicjan był wiceprezesem Zarządu, rozpoczęła się nasza wieloletnia znajomość.
Był parę lat ode mnie starszy, on ukończył Wydział Ogrodniczy a ja Wydział Rolniczy naszej kochanej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
W czasie pierwszej mojej wizyty w Pęchowie (w 1975 oku), w domu Felicjana, gdzie zostałem przyjęty ze staropolską gościnnością, poznałem jego wielkie pasje związane z uprawą winorośli i wyrobem wina. Poczęstowany winem produkowanym przez niego, byłem zachwycony jego smakiem, kolorem, niezwykłym bukietem i klarownością.
Degustowaliśmy wina czerwone i białe, a On zadowolony z moich pozytywnych opinii, opowiadał jak wygląda produkcja, jakie odmiany winorośli i jakich gatunków drożdży używa, jak długo leżakują w dębowych antałkach. Pamiętam, jak z dumą opowiadał o pomocy swojego syna Tomka w prowadzeniu winnicy i produkcji wina. Zawsze był dumny ze swojej winnicy i z tego, że co roku udawało mu się wyprodukować dobre wino, które my piliśmy, aby podkreślić ważną chwilę.
Muszę przyznać, że niepowtarzalny smak Jego winogron i wina zrobił na mnie duże wrażenie. Efekt był taki, że otrzymane od Niego wtedy szczepy siedmiu odmian winorośli rosną do dziś w moim ogrodzie i cieszą smakiem owoców i barwą liści. W jesienne dni wspominam Felicjana i nasze późniejsze kontakty, ważne i mniej ważne spotkania, na które przywoził swoje wspaniałe wino.
Wiele razy odwiedzałem potem Pęchów i wiele razy chodziłem po plantacji winorośli założonej w początku lat siedemdziesiątych, gdzie Felicjan miał zgromadzoną kolekcję przeszło 30 odmian winorośli. Kolekcja ta była Jego pasją. Stąd pobierał owoce do produkcji smakowitego wina, które co roku na jesieni było degustowane przez grono Jego przyjaciół.
O winoroślach opowiadał i pisał w różnych periodykach popularno – naukowych prezentując ogromną znajomość tematu.
Od naszego pierwszego spotkania minęły lata, a ja pamiętam jak dziś wytrawne czerwone wina i ich aromat z posmakiem dębiny, wina półsłodkie z intensywnym, klarownym kolorem ciemnego bursztynu, a także białe w odcieniu słomkowym i delikatnym smaku.
I do dziś nie wiem, czy to sandomierska ziemia i słońce, czy kunszt Felicjana i jego syna Tomasza powodowało, że wina z ich piwnic tak smakowały, a wspólne rozmowy dawały tyle przyjemności.
Józef Rzewuski