(13.05.1937 – 12.07.2010)

W dniu 12 lipca 2010 roku zmarł po ciężkiej chorobie Profesor doktor habilitowany – Witold Stanisław Dzbeński.
Uroczystości pogrzebowe w kościele św. Katarzyny zgromadziły liczne grono Jego przyjaciół, współpracowników i członków Stowarzyszenia Wychowanków SGGW, którego Profesor był Prezesem od roku 2001 do chwili śmierci.
Nad trumną, otoczoną mnóstwem kwiatów, Mszę Świętą odprawili ksiądz prałat Józef Maj – proboszcz miejscowej parafii, oraz proboszcz Archikatedry św. Jana – ksiądz kanonik Bogdan Bartold, z którym nasze Stowarzyszenie związane jest od lat serdecznymi, licznymi kontaktami.
W pięknym, wzruszającym kazaniu, Ksiądz kanonik wspominał ciepło zmarłego Profesora podkreślając zalety charakteru, bezpośredniość i poczucie humoru.
W kościele słowa pożegnania wygłosili: JM Rektor prof. Alojzy Szymański, Dziekan Wydziału Technologii Drewna prof. Adam Krajewski, a w imieniu Stowarzyszenia Wychowanków żegnał naszego Prezesa kolega Jerzy Skrabek.
Trudno jest w krótkich wystąpieniach opisać zasługi i życie Profesora, opowiedzieć o latach pracy, o sukcesach, o osiągnięciach naukowych i dydaktycznych, o ro
dzinie i pracy społecznej. Trudno przypomnieć wszystkie chwile dobre i złe, jakie bywają w życiu każdego człowieka.
Trudno jest pisać o kimś w czasie przeszłym; był, odszedł – nie zobaczymy już znajomej twarzy, sylwetki , nie będziemy z nim rozmawiać i słuchać. Będziemy teraz tylko wspominać.
Witka Dzbeńskiego poznałem na studiach w połowie lat pięćdziesiątych. Wydział Technologii Drewna, na którym studiował i Wydział Rolniczy, którego słuchaczem byłem, miały wspólne zajęcia na Studium Wojskowym. Po latach, Witek z wielkim poczuciem humoru potrafił przywoływać różne dykteryjki i anegdoty z zajęć i ćwiczeń na Studium.
Ponownie los nas złączył w latach 1991 – 1993, kiedy już jako profesor pełnił funkcję Prorektora do spraw Rozwoju Uczelni i Leśnego i Rolniczych Zakładów Doświadczalnych. Pamiętam, z jakim ogromnym zaangażowaniem poznawał specyfikę pracy Zakładów Doświadczalnych i jak zawsze starał się im pomóc w trudnych czasach transformacji gospodarczych i systemowych. W wielu wypadkach były to trudne decyzje i rozwiązania, ale zawsze podchodził do tych spraw w sposób przemyślany i rzeczowy.
Pamiętam nasze liczne i częste wyjazdy do Zakładów Doświadczalnych. W sprawach rolniczych zdawał się na moje opinię i sugestię, ale w problematyce Leśnego Zakładu Doświadczalnego, a zwłaszcza tartaku wchodzącego w jego skład – to On był mentorem.
Potem nastąpiła wieloletnia współpraca w Fundacji „Rozwój SGGW” i nasza wspólna działalność w Północno- Mazowieckim Oddziale Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”.
I znów wspólne wyjazdy z pomocą dla Polonii w krajach za wschodnią granicą oraz na liczne zebrania i spotkania do Pułtuska, gdzie w Zamku miał siedzibę oddział Wspólnoty.
Witek był wielkim smakoszem i bardzo sobie cenił staropolską kuchnię „zamkową”, oraz przednie nalewki pułtuskie. Jako człowiek niezwykle towarzyski, pogodny i z wielkim poczuciem humoru był zawsze duszą towarzystwa, a jego wiedza i oczytanie pozwalały Mu na prowadzenie konwersacji na wiele tematów i w różnych środowiskach. Niewątpliwie był typowym erudytą i gawędziarzem, zapominającym nieraz o upływającym czasie – tak wiele miał do powiedzenia!
Następny etap współpracy miał miejsce po wyborze profesora Witolda Dzbeńskiego na stanowisko Prezesa Stowarzyszenia Wychowanków SGGW. Nastąpiło to w roku 2001, kiedy z Prezesury, w wyniku przewlekłej choroby, zrezygnował profesor Stanisław Moskal.
Niełatwe obowiązki Prezesa Stowarzyszenia, Witold Dzbęński, łączył z pracą na Wydziale Technologii Drewna, z którym był związany zawodowo i emocjonalnie od zakończenia studiów. Przeszedł tam wszystkie stopnie naukowe od doktora po profesora zwyczajnego, jak również wszystkie szczeble pracy administracyjnej od kierownika zakładu, katedry aż po funkcję Dziekana Wydziału. Był wymagającym nauczycielem akademickim, a jego studenci na pewno zapamiętają niełatwe egzaminy u profesora.
Trzeba było wyjątkowej pracowitości i poświęcenia całego swojego czasu, aby te wszystkie obowiązki zawodowe i społeczne pogodzić. Ale Witek właśnie taki był – Wydział był Jego drugim domem.
Miał liczne grono kolegów z branży drzewnej, z którymi spotykał się często z okazji różnych konferencji, sympozjów i kursów. Z Rodziną i licznymi przyjaciółmi spędzał urlopy nad morzem lub nad jeziorami mazurskimi. Witek grał doskonale w brydża i lubił w miłym gronie spędzać czas przy brydżowym stoliku.
Ciekawy świata i ludzi chętnie uczestniczył w wielu wycieczkach krajowych i zagranicznych jakie organizowała Uczelnia i Stowarzyszenie.
Był kibicem wielu dyscyplin sportowych, ale chyba najbardziej interesował się piłką nożną, niestety nie zdążył już obejrzeć ostatnich mistrzostw świata.
W czasie Jego pracy w Stowarzyszeniu podjęto wiele nowych przedsięwzięć. Przede wszystkim nabrało odpowiedniego rytmu wydawanie „Zeszytów Historycznych”, do których Prezes pisał słowo wstępne. Wzmocniły się kontakty z Zespołem Szkół w Lipniku noszącym imię prof. Józefa Mikułowskiego-Pomorskiego. Prawie zawsze Prezes Dzbeński brał udział w wyjazdach do Lipnika i Malic Kościelnych, aby podkreślać więź Uczelni i Stowarzyszenia z miejscem urodzenia pierwszego rektora SGGW.
Niezwykle aktywnie i emocjonalnie wspierał idee powstania Muzeum SGGW i cieszył się z jego otwarcia.
Właśnie na czas choroby Prezesa przypadły uroczystości 50-lecia istnienia Stowarzyszenia Wychowanków SGGW. Już będąc w szpitalu, wysłuchiwał bieżących informacji o przygotowaniach, a potem o Zjeździe – widać było jak się tym interesuje.
Witek był „człowiekiem Solidarności”, zaangażowany w ten wielki ruch społeczno – odnowicielski bardzo bolał nad późniejszymi rozłamami i podziałami polskiej demokracji.
Tak wielu rzeczy nie zdążamy zrobić w życiu, zawsze na coś brakuje czasu, ale Witold Dzbeński zdążył zrobić bardzo wiele, a na pewno zdążył być dobrym, pogodnym i przyzwoitym człowiekiem i takim Go będziemy pamiętali.
Żegnaj Profesorze, Prezesie i Przyjacielu.
Józef Rzewuski